Przejdź do treści

Laura Drake Chambers: „Widzę, że dookoła panuje fetysz dogadzania sobie, więc postanowiłam mu się przyjrzeć.”

Jaką fantazję zamierzałaś spełnić, tworząc swój spektakl kulinarny?

Widzę, że dookoła panuje fetysz dogadzania sobie, więc postanowiłam mu się przyjrzeć. Stwierdziłam, że podejdę do tego w sposób przemyślany, nie chciałam, by uczestnicy po prostu bezmyślnie się poddawali wydarzeniu. Nasz spektakl skłania do zabawy w sposób świadomy, ze zrozumieniem przyjętej konwencji.

Czyli w postaci teatru immersyjnego. Na czym polega ta forma sztuki?

Zanim teatr immersyjny dał się szerzej poznać, przejęła go działka imprez kulturalnych. Można to zrozumieć, bo publiczność, szczególnie londyńska, ma wielki apetyt na bycie częścią spektaklu. Chodzi o współreżyserowanie własnego odbioru. Moja firma, Shotgun Carousel, na swój dziwny sposób też w tym uczestniczy. Ale teatr immersyjny w swojej istocie jest częścią świata teatralnego, czyli spektaklem promenadowym. I jest to przedstawienie, w którym nie ma audytorium. Publiczność stoi lub chodzi po scenie, obserwując trwający dookoła nich spektakl.

Jak selekcjonujesz teksty literackie na potrzeby takiego teatru?

W przypadku naszego najnowszego przed- stawienia, „Czerwonego Pałacu”, wybór odbywał się na dwóch poziomach. Odkąd poznałam twórczość Edgara Allana Poego, chciałam zmierzyć się z wątkami gotyckimi w jego literaturze. Potrzebowałam również takiego tekstu, który dałby możliwość wprowadzenia widowni bezpośrednio w akcję spektaklu.

www.ustamagazyn.pl

Wybrałaś opowiadanie „Maska Czerwonego Moru” i wystawiłaś bal maskowy, w którym widzowie przedstawienia są jego gośćmi.

W opowiadaniu książę Prospero wraz z wybranymi przez siebie szlachcicami zamyka się w opactwie i w siedmiu różnych komnatach wyprawia bal maskowy. Chce w ten sposób uciec śmierci. Zatrzymaliśmy głównego bohatera z tego opowiadania, psychopatycznego władcę, który w naszej wersji oczarowuje gości swoimi manierami. Zachowaliśmy również koncept siedmiu pomieszczeń, przez które się przechodzi, bo przestrzeń teatru The Vaults, w którym odbywa się nasze przed- stawienie, świetnie się do tego nadawała. Miejsce to dało nam możliwość wejścia w gotycką konwencję baśni. I dodaliśmy fikcyjne postaci, które są znane szerokie- mu odbiorcy, na przykład Czerwonego Kapturka, ale nadaliśmy temu charakterowi nieco ciemniejsze zabarwienie – już nie jest taki oczywisty.

Jak wciągasz publiczność w świat „Czerwonego Pałacu”?

Na przykład na poziomie dekoracji. Nasza scenografka Maeve Black zaprojektowała zamek z labiryntem korytarzy, przez które przechodzi publiczność, podążając za postaciami spektaklu. Maeve zależało, by każ- dy element scenografii – światło, tkaniny, a nawet zapach – wciągał widza w akcję. Widziałam przedstawienie wiele razy i jestem pod wrażeniem tego, jakie wzbudza emocje. W jednej z przestrzeni stworzyliśmy baśniowy las z zimną, kamienistą, wilgotną podłogą i zauważyłam, że publiczność naprawdę boi się tamtędy przejść.

Czyli wymyślasz teatralną przestrzeń, wprowadzasz do niej publiczność i pozwalasz jej robić, co chce?

Nie do końca. W spektaklu immersyjnym chodzi się tam, gdzie się chce, niezależnie od rozgrywającego się przedstawienia. U nas podąża się za postaciami. Ale nie wszyscy muszą iść za tym samym bohaterem. W ten sposób można sobie zmienić kolejność przechodzenia z jednego pomieszczenia do następnego i wciąż uczestniczyć w tym samym widowisku.

Angażujecie widownię już w momencie rezerwacji miejsc. Do biletów na wasze poprzednie przedstawienie „Boski wymiar” dołączyliście wskazówki dotyczące strojów: miały być „najbardziej cekinowe, jak się da”. Podobało mi się, że przy wejściu można było kupić zapas biodegradowalnego brokatu. W „Czerwonym Pałacu” idziecie o krok dalej i przeprowadzacie casting publiczności!

To jest także część spektaklu. Scenografia i postaci dają wrażenie pięknego, bogatego teatralnego świata. Ale nie zapominajmy, że to właśnie widz jest głównym bohaterem przedstawienia, i to on doświadcza przemiany. I chcemy, żeby czuł się na to przygotowany, tak jak my przygotowujemy się na próbach.

Ale przyznaj, że trochę zabawiliście się widzami, każąc im wybrać rolę chłopów lub szlachty, płacić im odpowiednio więcej za tę drugą możliwość. W dodatku tylko szlachta uczestniczy w kolacji.

Wybranie szlachty miało dla nas pewien cel. Z niewiele droższymi biletami ci widzowie biorą udział w uczcie wyprawianej na balkonie. Mówimy im: „To wy jesteście ci bogaci” i patrzymy, co z tą „władzą” robią.

Podejrzewam, że menu też gra tu swoją rolę?

Menu przygotowała Annie McKenzie, półfinalistka „MasterChefa” z 2016 roku, która również pisze i reżyseruje przed- stawienia. Jej wiedza teatralna przełożyła się na konstrukcję menu. Każde danie ma kontekst sceniczny, powstało w powiązaniu ze scenografią. Jest sezonowe, jesienne, ciężkie i ciemne.

Udaje wam się „wciągnąć” wszystkich widzów?

Chcieliśmy ściągnąć dwa rodzaje widzów. Tych, którzy lubią chodzić na przedstawienia teatrów alternatywnych, i tych „opornych”. Opcja kolacji to zwrócenie się do tej nowej publiczności, która być może nie miała styczności z niszową sceną teatralną. Fajnie, że się udało.


LAURA DRAKE CHAMBERS

Założycielka i dyrektorka artystyczna firmy producenckiej Shotgun Carousel. Producentka kreatywna immersyjnych spektakli kulinarnych: „Divine Proportions” i „Red Palace”. Dyrektorka programowa VAULT Festival, skupiającego się na londyńskiej alternatywnej scenie teatralnej.


MAGAZYN USTA

Magazyn USTA to nowoczesny magazyn kulturalno-kulinarny tworzony przez najlepszych dziennikarzy, fotografów i grafików. Nowa jakość na polskim rynku prasy. Opowiada o przyjemnościach, które dają nam USTA.

Jemy, mówimy, całujemy.

Wywiad ukazał się w 24-tym numerze magazynu USTA. Kwartalnik można kupić na stronie: www.ustamagazyn.pl